Wojownik SEO, jak każdy szanujący się wojownik, jest ciągle w boju. Nawet jakby nie szukał problemów, to zawsze po drodze coś mu się przytrafi. Wojownik SEO musi nasłuchiwać, musi być przygotowany na atak i… nie powinien pić za wcześnie szampana. 
 

Challange: accepted
 

Z doświadczenia mogę powiedzieć, że najbardziej stresującymi projektami są te, dotyczące dużych portali. Nie chodzi o wartość takich przedsięwzięć (chociaż też), ale przede wszystkim o liczbę detali, o które trzeba zadbać - niezależnie od tego, czy mamy wykonać poprawki optymalizacyjne, czy zająć się backlinkami.
 
Wyobraź sobie spory portal ogłoszeniowy. Taki, który ma setki tysięcy zaindeksowanych podstron z ofertami pracy. Duża rzecz, co? A teraz pomyśl sobie, że twój zespół ma uruchomić nową wersję portalu. Jest wyzwanie!  Każdego dnia sztab ludzi pracuje nad planowaniem zmian, tekstami, grafikami, programowaniem... A ty, Wojownik SEO, odpowiadasz za pozycjonowanie.
 
Im bardziej zbliża się data uruchomienia nowej wersji, tym więcej godzin spędzasz tylko nad tym jednym projektem. Najmilsza twarza jaką znasz należy do kolesia, dostarczającego pizzę zamiast śniadania, obiadu i kolacji. Stres jest gigantyczny. Jednych motywuje, inni uskuteczniają wkurzające  czarnowidztwo. 
 

Czas próby

 
Wreszcie wybija godzina zero. Jak to u nas wyglądało? Akcja działa się dawno temu, w środku tygodnia – ani nie w nocy, ani nie w weekend, kiedy ruch jest najmniejszy. W końcu byliśmy pewni, że wszystko gra. Kilkanaście osób przeklinało portal, sprawdziło wzdłuż i wszerz wszystkie możliwe punkty zapalne. Nanieśliśmy ostatnie, drobne poprawki. Kiedy już każdy przedstawiciel poszczególnych działów stwierdził, że „jego działka” się zgadza, daliśmy sobie czas na ostatniego papierosa. 
 
Wróciliśmy do biura. Panowała grobowa cisza. CTR + F5. I… Jest! Udało się! Naszym oczom ukazała się nowa wersja portalu. Dokładnie taka, jaką zaplanowaliśmy. Wojownik SEO odetchnął z ulgą. Żadnych błędów w URL-ach, żadnych niespodziewanych 404. Było sporo śmiechu, wszystkim puściły nerwy. Otworzyliśmy szampana i ruszyliśmy na balety! 
 

Dzień po…

 
Następnego dnia szedłem do biura w blasku chwały (i lekkiego bólu głowy). Aż dziwne, że przechodnie się za mną nie oglądali. Tak, to właśnie ja byłem ojcem sukcesu! Tak, to właśnie mi szef będzie gratulował. Tak, to właśnie ja… mam duży problem! 
 
Przez noc site się skurczył, a co za tym idzie, pozycje poleciały na łeb, na szyję. Wtedy jeszcze nikt dokładnie nie wiedział, co się stało. Panował chaos. W takich momentach serce zaczyna bić szybciej, w gardle robi się sucho, a dłonie się pocą. Pomyślałem tylko: „Masakra! Tygodnie pracy na marne. W kilka godzin straciłem wszystkie stabilne pozycje”.
 

Sprawcy zamieszania

 
Googlebot hulał po stronie, bezlitośnie wyłapując wszystkie błędy. Jak się później okazało, któryś z programistów podczas prac nad nową wersją, postanowił dorzucić do niej… noindex. Żeby czasem Google nie zaindeksowało roboczego adresu, na którym działaliśmy... Kolega chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
 
Po co używał noindex, skoro do roboczego adresu miał dostęp tylko nasz zespół, z IP biurowego?! Przecież nie było cienia szansy, aby ktokolwiek spoza firmy (w tym Googlebot) dostał się na stronę! Myślałem, że powieszę programistę za... to samo, co siebie. W końcu byłem tak samo winny - nie zauważyłem tego błędu wcześniej. 
 
Do dzisiaj nie mam pojęcia, czy noindex był z nami od początku, czy został dorzucony podczas wprowadzania ostatnich poprawek. Szczęśliwie, powrót do pierwotnego stanu nie trwał długo. Uwijaliśmy się, żeby jak najszybciej wyprostować całą sytuację. Niemniej trauma pozostała. 
 
***
Poprzednie wpisy Wojownika SEO:
1. Narodziny Wojownika SEO

 
W każdy piątek, do końca lutego, będziemy publikować po jednym artykule opisującym, jak wygląda praca typowego „Wojownika SEO”.  Nasz Wojownik SEO nie ma ustalonej tożsamości, jego doświadczenia w dużej mierze odzwierciedlają sytuacje, z którymi styka się wielu polskich pozycjonerów.
Jeśli chcecie wzbogacić naszą postać o swoje przemyślenia i kolejne teksty - skontaktujcie się z nami!