Google bada system autouzupełniania
Aktualności29 grudnia 2016
W związku z tym, że do Google trafiły liczne zgłoszenia na temat kontrowersyjnych podpowiedzi systemu autouzupełniania wyszukiwarki, firma postanowiła przyjrzeć się tematowi. Obecnie poszukiwane są najlepsze możliwe metody mające na celu usunięcie problemów.
Google wydało oficjalne oświadczenie, które brzmi:
Naszym celem jest dostarczanie naszym użytkownikom jak najbardziej trafnych wyników wyszukiwania. Oczywistym jest, że nie zawsze realizujemy go we właściwy sposób, jednak ciągle pracujemy nad udoskonaleniem naszych algorytmów. Stoimy w obliczu trudnego problemu, dlatego skupiamy się na jego rozwiązaniu, wkładając w to całe swoje siły. Wyniki wyszukiwania odzwierciedlają treści zamieszczone w Internecie. Fakt, że strony nawołujące do nienawiści pojawiają się w wynikach wyszukiwania, nie oznacza, że Google popiera te poglądy.
Jak Google może rozwiązać problem?
Jak do tej pory Google nie wyjawiło konkretnego sposobu, którego użyje, aby problem rozwiązać. Jednak zarówno Google, jak i użytkownicy jednogłośnie stwierdzają, że potrzebna jest konkretna reakcja. Obecnie przed korporacją stoją dwa główne zadania:
Pierwsze zadanie dotyczy samego „autouzupełniania”. Funkcja ta polega na tym, że użytkownikowi wyświetlane są propozycje, które ułatwiają proces wyszukiwania haseł w Google. Po wpisaniu kilku znaków automatycznie pojawia się lista z podpowiedziami. Konieczne jest wprowadzenie dokładniejszego filtrowania listy.
Warto pamiętać, że listy podpowiedzi konstruowane są na podstawie aktualnych statystyk wyszukiwania, dlatego na liście mogą znaleźć się hasła, które niekoniecznie będą poprawne.
Wszechobecny bałagan może zaburzyć działanie wyszukiwarki i przenieść wyniki wyszukiwania na niewłaściwy grunt. Zaburzenie w działaniu wyszukiwarki skutkuje zaburzeniami w wynikach, ponieważ znaczną przewagę obejmują te o charakterze niepoprawnym.
Nie ma całkowitej pewności, co Google poczyni, jednak możemy mieć pewność, że autouzupełnianie zostanie poddane dogłębnym badaniom i zmienione. Ponadto rozwijany jest mechanizm umożliwiający zgłoszenie powszechnie obraźliwych i politycznie niepoprawnych sugestii.
Filtrowanie wyników pomoże?
Autouzupełnianie to jedno, ale to wyniki wyszukiwania mają zdecydowanie większe znaczenie. Do tej pory było wiele próśb o to, aby usunąć to, co jest niepoprawne merytorycznie i celowo wprowadza w błąd. Jednak faktem jest, że usunięcie jednej strony nie rozwiąże problemu, który dotyczy całej sieci.
Przyjmując zasadę, że wszystkie strony zawierające błędy będziemy usuwać, część witryn może stać się ofiarą cenzury Google. Za przykład można podać organizacje religijne posiadające swoją stronę internetową. Ich działanie opiera się o zasady wiary, nie dysponują one bezpośrednimi dowodami zaistniałych faktów, co może stanowić problem.
Witryny w rankingach
Wdrożenie mechanizmów odpowiedzialnych za zbieranie większych ilości informacji na temat witryn również może zdać egzamin. Dostępny byśmy mieli opis, tytuł i sam adres URL witryny. Oznaczałoby to przywrócenie rankingu PageRank, co nie jest do końca dobre.
Ponadto specjaliści poddają również dyskusji sposób, w jaki same witryny są klasyfikowane. Pojawia się wiele dowodów na to, że Google promuje częściej wybierane witryny, nie zwracając uwagi na aspekt merytoryczny. Firma zarzeka się jednak, że nie jest to prawda. Rzeczywistość pozostaje nadal tajemnicą.
Zmiany powinny wejść w życie najpóźniej w ciągu kilku miesięcy. W przeciwnym razie liczba obiekcji w kierunku Google może się znacząco zwiększyć.
Jak to wygląda w innych wyszukiwarkach?
Inne wyszukiwarki, takie jak Bing, również obarczone są wyżej opisanym problemem. Jednak wydaje się, że radzą sobie z nim lepiej. Autouzupełnianie w Bing proponuje frazy o zdecydowanie lepszym wydźwięku, a sama wyszukiwarka bardziej promuje sprawdzone strony, jak Wikipedia.